Harry stał tuż przy swojej mamie. Z zaczerwienionymi i lśniącymi oczami. Nie płakał. A przynajmniej starał się nie płakać. Obiecał jej, że zawsze będzie silny. Musiał tego dotrzymać. Jedną z rąk zacisnął w pięść, opanowując swoje emocje, w drugiej natomiast trzymał dłoń najważniejszej osoby w swoim życiu. Louis wspierał go na każdym kroku, a szczególnie teraz.
Po chwili na odpowiednim miejscu postawiono dużą gipsową płytę.
GEMMA STYLES. ŻYŁA LAT 25. ZGINĘŁA ŚMIERCIĄ TRAGICZNĄ. NA ZAWSZE W NASZYCH SERCACH.
Te napisy spowodowały ogromny ból w klatce piersiowej Anne. Z trudem łapała oddech, nadal niemiłosiernie łkając. Pomodliwszy się, ksiądz odszedł, a przed Harrym i Anne stało jeszcze jedno zadanie.
Każde słowo współczucia. Każda kondolencja, od każdego z osobna, niebywale kuła w serce. Zadawała ból. Każdy zadawał sobie pytanie. Dlaczego ona? Dlaczego właśnie Gemma? Dziewczyna zawsze uśmiechnięta i pogodna? Dlaczego to ona musiała opuścić swoich przyjaciół, rodzinę. Swoją niedawno zaadoptowaną córkę. To wszystko kłębiło się w umyśle każdego obecnego w uroczystości pogrzebowej.
*
Harry po zmianie ze swoją rodzicielką, siedział na szpitalnym krześle, czule obejmując dłoń swojej starszej siostry. Spała, leżąc w zielonkawej pościeli. Jej prawa noga znajdowała się w gipsie. Na rękach, przedramionach oraz twarzy znajdowały się liczne siniaki, zadrapania, oraz jeszcze świeże blizny po wbitych szkłach. Nagle jej powieki zadrgały i Harry miał już wzywać lekarza, gdy dziewczyna odezwała się do niego cichym głosem.
- Aryana
- Spokojnie Gemm. Ari jest z mamą, nic jej się nie stało.
Minęło sporo czasu, zanim odezwała się ponownie. Gemma spojrzała na swojego brata i delikatnie, ostatkiem sił ścisnęła jego dłoń.
- Hazz. Obiecaj mi coś. Obiecaj, że się nią zaopiekujesz. Ty i Lou. Zaopiekujcie się nią.
- Kochanie.. Niedługo stąd wyjdziesz i..
- Proszę. Obiecaj - wyszeptała, z ledwością powstrzymując powieki przed opadnięciem.
- Obiecuję.
Wtedy jej oczy się zamknęły. Znajdujące się obok niej maszyny zaczęły niemiłosiernie piszczeć. Na salę wbiegli lekarze. Wszyscy w sterylnie białych fartuchach. Harry'ego natychmiast wyproszono. Rozpoczęto reanimację.
Tuż potem dostał informację o śmierci swojej siostry. Od tamtej pory chodził przyduszony. Wyprany z wszelkich emocji. Ale obiecał jej, że będzie silny i że razem z Louisem zajmie się Aryaną. Nie wiedział tylko, że dziewczynka okaże się największym zagrożeniem dla jego bliskich.
Siema, siema, siema :) Jestem z prologiem. Tak jakby. Myślę, że historia choć trochę przypadnie Wam do gustu i przynajmniej pare osób będzie to w ogóle czytało. Także.. wesołych świąt :)